Wspomnienia

Ostar ’24 – regaty przez Atlantyk z pokładu Blue Horizon – część 6

Pierwszy tydzień został za rufą.

Dość szeroki wachlarz pogody zaprezentował w ostatnich dniach Atlantyk. Do wczoraj wiatr był raczej towarem deficytowym, gdy nagle Eol sypnął nim w ilościach zmuszających do refowania żagli.
Wczoraj po południu zacząłem od refowania grota. Pierwszy ref. Dwie godzinki jazdy. Drugi ref, kolejna godzina. W momencie, gdy lewa burta zaczęła próbować być podłogą, a na logu (prędkość jachtu) pojawiały się pierwszy dwucyfrowe liczby, trzeba było już grota całkowicie zrzucić. Z przechyłem można było jeszcze sobie poradzić, ale prędkość była już trochę za duża. Trudno w to uwierzyć, że wysoka prędkość na regatach może być problemem, ale tak czasami jest. Problem dokładnie polegał na pokonywaniu fal. Fala urosła do około 4 metrów, przy czym z tej racji, że była ona dość długa, jej wysokość nie stanowiła jeszcze problemu. Gorzej jak co kilka, kilkanaście minut któraś z tych długich i już nie najniższych fal, nagle się urywała. Rozpędzony Horizon zapatrzony w horyzont nie zauważał tego i z takiej fali wyskakiwał w powietrze i przez ułamki sekund od dziobu do śródokręcia udawał samolot. Jachty nie ćwiczą lądowania no i wychodziło fatalnie. Zderzenie spadającej z fali łódki z wodą wydaje koszmarny huk. Wszystko zaczyna rezonować, a ja się zastanawiam, czy jesteśmy jeszcze w jednym kawałku. Przy czym to samo doświadczane z perspektywy kokpitu już takie strasznego wrażenia nie sprawia. Nie zmienia to faktu, że głównym celem jest dopłynięcie na drugą stronę oceanu w jednym kawałki i trzeba czasami odpuścić.
Prędkość zredukowana i jeszcze przed zmrokiem dobieram kurs względem wiatru i fal abyśmy się wzajemnie nie demolowali.
Wiatromierz na nocnej zmianie pokazywał wartości od 28 do 38 kts i jakoś nie mogłem spokojnie pospać.
Kolejny dzień bardzo wolno, ale powoli zmniejsza prędkość wiatru na żaglach. Grot wraca do roboty, a ja powoli wychodzę z typowego atlantyckiego niżu i płynę w ramiona w typowego azorskiego wyżu.
Średnio dobowe przebiegi po pierwszym tygodniu nie dadzą mi tytułu przodownika pracy, zatem ten temat przemilczymy. Będzie lepiej, będę się chwalił.
Aaaa! Jeszcze jedno! Mimo, że daleko, ale na tyle na ile było to możliwe śledziłem poczynania łódek, które reprezentowały nasz Sailing Factory Club w weekendowych regatach Żeglarski Puchar Trójmiasta. Wystartowały cztery jachty, z których trzy wskoczyły na pudło w swoich grupach. Dużo nowych twarzy na pokładach, nowe teamy i zagrało. Bardzo mnie to cieszy i bardzo gratuluję wyników, a przede wszystkim, że wszystkim udało się skutecznie spiąć i wpłynąć na start.
Do następnego postu!
jch