OSTAR 2021
OSTAR 2021
Bitwa o Gotland 2020 jako przygotowanie do Ostar 2021
Bitwa o Gotland ”20 #1
“Nec temere, Nec timide. Bez strachu, ale z rozwagą”
(motto umieszczone na herbie Gdańska)
…
Powoli opróżniam głowę z codziennych spraw i zerkam na Zatokę, przedsionek jesiennego Bałtyku. On już wie, że za kilkadziesiąt godzin spotkamy się tam, sam na sam.
Plan na to specyficzne randez-vous zmienia się co kilka godzin. Windy nie może się zdecydować, którą wersję nam przekazać. Jeszcze na początku tygodnia Bałtyk pulsował bordowymi kolorami, a teraz zaczynam się obawiać, czy na powrocie nie zabraknie wiatru. W tym roku wolałbym aby trochę powiało. Startuję na Blue Horizon w konfiguracji żaglowej, w której chcę popłynąć w przyszłorocznych atlantyckich regatach Ostar’21. Będę miał do dyspozycji około 90m2 żagli, co dla ponad 15 tonowego jachtu wcale nie jest za dużo.
Ostatni tydzień, to dziesiątki godzin spędzonych na przygotowaniu jachtu. Częściowo wymieniona elektronika, nowy, zdublowany autopilot i jeszcze parę drobiazgów ma mi pomóc i zapewnić odpowiedni poziom bezpieczeństwa.
Kolejna nowość, która wynosi moją dumę w okolice stratosfery, to współpraca z moim ukochanym miastem – Gdańskiem.
Miasto mocno morskie, mocno żeglarskie, mocno wyjątkowe.
Jutro dzień ształowania jedzenia, inspekcji i odprawy dla zawodników.
Wioska regatowa już otwarta, ulokowana jak co rok w Marinie Delphia na Górkach Zachodnich. Zawsze gościnna, gwarna i nasączona żeglarską atmosferą. W najbliższych dniach, bez wątpienia Żeglarska Stolica tej części świata.
Trzymajcie kciuki i podglądajcie co będzie się działo na trasie regat. Organizator zapewnia na swojej stronie tracking. Start w niedzielę, w samo południe w okolicach boi GW, niedaleko Górek Zachodnich.
@gdansk Miasto Gdańsk #gdansk #ilovegdn Sailing Factory Polled Sailing TeamRaymarine Eljacht – Elektronika i Elektrotechnika Jachtowa OceanSails Bitwa o Gotland #regaty #żeglarstwo #żeglarstwomorskie
“Bitwa o Gotland” ’20 #2
Początek Bitwy w dość spokojnej, aby nie powiedzieć, relaksacyjnej atmosferze.
Na i po starcie dla mnie wciąż trochę mało wiatru. Blue Horizon jakby trochę zaspana. Liczę, że za Helem złapię trochę mocniejszy wiatr i z łódką się rozkręcimy. Kilka migawek niżej.
https://www.facebook.com/100011730119975/videos/1159092851158374/
„Bitwa o Gotland” ’20 #3
i krótko na koniec sezonu.
Wszyscy na mecie, Zwycięzca znany, czyli tegoroczna edycja regat przechodzi do historii.
Na początku gratula…cje dla Kuby Mariańskiego, który dzięki swojej pracy i swoim umiejętnościom żeglarskim wykręcił piękny wynik i zapewne bez oporów da się przynitować do postumentu nagrody głównej BoG.
Teraz trochę o tym co i jak się działo na pokładzie Blue Horizon.
Zacznę od tego, że miałem wielką ochotę na nagrodę główną, ale kilku innych żeglarzy pożeglowało lepiej ode mnie i cóż pozostanie mi tylko popatrzeć na bitewną blachę przez szybkę, jak w muzeum narodowym.
Moje saldo tegorocznej Bitwy nie jest jednak aż tak złe. Nie potrafię powiedzieć co było dla mnie ważniejsze – zwycięstwo, czy ostatni test konfiguracji żaglowej z jaką chcę wystartować w Ostarze. Jedno i drugie bardzo ważne i jedno i drugie się nie wykluczało. Nie można mieć jednak wszystkiego.
Na północnym Atlantyku silnych wiatrów zazwyczaj nie brakuje, dlatego po konsultacjach w @oceansails oraz z kilkoma doświadczonymi żeglarzami, wykastrowałem trochę powierzchnię nowych żagli i pod nimi wystartowałem w tegorocznej Bitwie. Pierwsza doba żeglugi potwierdziła to, że redukcja powierzchni foka i grota przy wietrze o podstawie 18 kts+, jest właściwa. Przy 20 węzłach wiatru refowanie grota nie było jeszcze konieczne, a moje „problemy” przy tym wietrze ograniczyły się do szukania odpowiedzi na pytanie czy zalać kawę sypaną, czy rozpuszczalną. No dobra, było jeszcze coś, co czasami mnie podrywało – zderzenia z falami. Złośliwa, krótka bałtycka fala co jakiś czas znienacka wystawiała swoją pierś przed dziób rozpędzonej Delphii i źle na tym wychodziła. Dziób jachtu, uzbrojony dodatkowo w solidną kotwicę z hukiem rozprawiał się ze spienionym grzywaczem, a jego resztki rozpływały się z płaczem po całym pokładzie i kokpicie. Było zaczynać?
Jeszcze zanim osiągnąłem szerokość Rozewia, udało się już wyprzedzić kilka łódek i ten marsz na czoło stawki trwał do rana. Jacht Jerzego Matuszczaka Dancing Queen wydawał się poza zasięgiem i powoli się tym godziłem, gdy na radiu pojawiła się wiadomość, że Jurek ma techniczne problemy. Zawsze podkreślam, że przy uprawianiu żeglarstwa morskiego potrzebne jest szczęście i jak się okazało Jurek o wszystkim pamiętał, a tylko szczęścia nie zapakował sobie do bakisty. Nie ukrywam, że gdy w nocy mijałem miotającą się na falach DQ zrobiło mi się smutno. Udało mi się nawiązać kontakt z Jurkiem. Powiedział, że próbuje ogarnąć jacht, że mam uważać aby na niego wpłynąć i w końcu, że jacht osłonowy płynie już w jego kierunku. To nie był fajny widok i długo go zapamiętam. Raz światło rufowe, potem na zmianę raz lewa, raz prawa burta DQ i to wszystko z tłem całkiem ciemnej nocy. Dodatkowo znowu te złośliwe bałtyckie fale jakby tańczyły wokół Jurka próbując go jeszcze bardziej dobić. Znowu się przeliczyły – Jerzy to twardy materiał.
O bliskości Gotlandii zameldował mi roaming. Jeszcze nie widziałem brzegu, a sygnały powiadomień z telefonu wypełniły mesę niczym żetony z automatu w kasynie. Było coś na rzeczy. Razem z sygnałami dotarła do mnie wiadomość, że po pierwszej nocy udało mi się wyskoczyć na pierwszą pozycję. No cóż przyjąłem tę wiadomość z pokorą i radością.
Tak jak dobre wiadomości mnie zaczęły zasypywać, tak samo szybko prędkość wiatru zaczęła spadać. To był początek złych wiadomości. Zamiast wbijać wzrok w żagle, szukać ciemniejszej powierzchni wody przed sobą, coraz częściej oglądałem się za siebie. Na horyzoncie najpierw jeden, potem kolejne, zaczęły pojawiać się białe trójkąciki. Złośliwy AIS zaczął mi podpowiadać, że np. ten centralnie za rufą to BluesinA, a ten trójkącik trochę z prawej burty, to Good Speed. Złośliwości AISa nie ograniczyły się do podawania nazw jachtów mnie doganiających, ale systematycznie podawał mi info, że dystans się zmniejsza. Zmiana foka na nieco większego, żegluga dalej od brzegu trochę pomogły, ale to nie wystarczyło. Do boi zwrotnej udało mi się jeszcze dopłynąć na pierwszej pozycji, ale przewaga nad kolejnymi jachtami była już niewielka.
Kolejne dwie doby, to już bardziej emocje, nerwy niż żeglowanie. Zdecydowanie wolę gonić, niż być gonionym. Oddech konkurencji za rufą ogranicza ilość snu, ale tak da radę tylko przez kilka godzin. Kładę się na kolejną drzemkę i budzi mnie łopot foka zamiast dzwonek budzika. Wiatr odkręcił, jacht prawie stanął w miejscu, a po wyjściu na pokład zorientowałem się, że mam obstawę. Z jednej strony BluesinA, z drugiej Good Speed. Tak szybko mnie doszli? Nie wierzę! No tak, ale gdy ja sobie pospałem, Piotr i Witek ciężko żeglowali i mnie doszli. To nie koniec nie najlepszych wiadomości. Okazało się, że ustawiony na 20 minut budzik mnie nie obudził i w tej sesji pospałem prawie godzinę. Niby szczegół, ale przy żeglowaniu jednoosobowym, to całkiem poważna sprawa jest. Później znalazłem przyczynę. Telefon w swojej sztucznej inteligencji, sprawdzając pozycję geograficzną przestawił się na czas rosyjski (do granicy nie był już tak daleko) i tym sposobem ustawiony alarm miał się odezwać za 23 godziny, ileś tam minut.
Kolejne godziny to halsówka pod słaby wiatr i rozkołysany Bałtyk. Przeglądam w swojej głowie całą znaną biblioteczkę książek z trymu żagli i nic, co może mi zwiększyć prędkość nie znajduję. Z poziomu trymu żagli wchodzę na kolejny, wyższy, nie opisany naukowo. Ściskam pośladki, marszczę czoło, luzuję, dobieram już wszystko co możliwe i niestety, nic nie pomaga.
Wpływam na Zatokę i na ploterze widzę kolejnych dwóch wilków z watahy. Rysiu na Konsalu i Zenek na Oceannie mijają Hel z całkiem przyzwoitymi prędkościami. Bronię resztki swojej żeglarskiej godności i nie daję się wyprzedzić przed metą.
Na Górki wpływam już po zmroku. Mrugające latarki na plaży i później jedno z moich ulubionych nagrań, witają mnie już w okolicy portu regat. Oślepiające światło z pomostu utrudnia mi ocenę odległości do nabrzeża, na którym zauważam cicho stojącą grupkę osób. Jeszcze by tego brakowało, abym w keję przywalił. Jakoś się udało i jej nie zdemolowałem. Okazuje się, że grupka nie taka mała i bardzo miło mnie przywitała. Marek z Andrzejem odbierają liny i pomagają zacumować. Nie wiem jak się zachować. Trochę oślepiony i oszołomiony jestem. Dużo uścisków, miśków, jakieś butelki z trunkiem pod ciśnieniem i chyba jednak radość, zadowolenie.
Atmosfera w marinie jak zawsze radosna, szczęśliwa, przyjazna. Każdy kolejny wracający uczestnik witany godnie i z dopracowaną atencją. Tu przechodzę płynnie do kilku zdań o machinie organizacyjnej całych regat. To grupa bardzo zaangażowanych i doskonale dobranych osób. Wielkie słowa uznania i wdzięczności należą się im wszystkim. Zespół organizacyjny Bitwy o Gotland wyniósł tę imprezę na bardzo wysoki poziom, który skutkuje tym, ze te regaty można śmiało nazywać kultowymi i jednymi z bardziej znanych w naszym kraju.
Teraz jeszcze kilka podziękowań i dla wytrwałych w tej lekturze, trochę refleksji.
Dziękuję Wydziałowi Promocji Miasta Gdańsk za współpracę i wsparcie. Jestem cholernie dumny i szczęśliwy, że mogę mieć herb na grocie i burtach jachtu. Gdańsk, to wspaniałe, wyjątkowe i moje ukochane miasto.
Dziękuję Violletcie i Stanisławowi Sawko, właścicielom żaglowni Ocean Sails za rady i uszycie żagli, na których pofrunę w przyszłym roku przez Atlantyk.
Tomkowi Jankowskiemu z firmy Eljacht, który wyrywa czas w ogarnianiu biznesu i wpada na pokład Blue Horizona i pomaga postawić do pionu całą elektronikę jachtową.
Ekipie z Sailing Factory, która z mojej długiej listy rzeczy do zrobienia przed regatami, skutecznie i po kolei odhaczała kolejne pozycje.
Mojej załodze z Polled Sailing Team, która w charakterystycznej dla siebie formie, motywowała i dopingowała mnie skutecznie przez cały czas trwania regat.
Moi bliższym i dalszym znajomym. Moim przyjaciołom i tym, których znam tylko z przestrzeni wirtualnej. Dziękuję Wam za dużo pozytywnej energii, życzeń i doping. To wartość nie do przeceniania.
Mojej rodzinie, za wsparcie, cierpliwość i akceptację moich żeglarskich pomysłów.
Bez Was wszystkich, których wymieniłem precyzyjnie lub ogólniej, takie żeglowanie nie mogłoby się zadziać, a z pewnością nie miałoby sensu.
Z siedmiu bitew, w których startowałem, to piąta ukończona. To podobno też sukces, ale dla mnie to szczerze mówiąc małe pocieszenie. Apetyt, ambicje zdecydowanie wyprzedziły rzeczywistość i moje możliwości. Zupełnej porażki też nie odczuwam, szczególnie gdy przypomnę sobie, że celem tego startu był ostatni test przed Ostarem. To sprawdzenie było konieczne i owocne. Kilka nowych drobiazgów do przygotowania się pojawiło. Bez tego testu raczej bym ich nie przewidział.
Już prawie wyspany, w czwartek rano „odbieram” Blue Horizona z mariny regat i w silnym wietrze odbijam od kei. Patrzę na jacht, on na patrzy na mnie i wzdychamy – czy nie mogło tak powiać do końca regat?
Te regaty zakończyły kolejny sezon Blue Horizona, który w ciągu ostatnich 11 miesięcy znowu opłynął Europę. Przez pokład przewinęła się spora grupa wyjątkowych ludzi. Żeglarek i żeglarzy ciekawych przygody i świata. Kilkadziesiąt tysięcy mil dopisane do logu jachtu, setki wacht, dziesiątki nigdy nie nudzących się wschodów i zachodów słońca. Wiele portów, marin, zatoczek i przylądków.
Ten rozdział zamykamy, ale książki nie kończymy. Blue Horizon trafił do naszego SPA i za dwa tygodnie znowu odda cumy i skieruje swój dziób w główki portu i dalej za horyzont. Blue horyzont.
Szacun dla Tych, którzy dotrwali do końca moich wywodów.
@gdansk
Miasto Gdańsk
#gdansk #ilovegdn
Sailing Factory
Polled Sailing Team
Raymarine
Eljacht – Elektronika i Elektrotechnika Jachtowa
OceanSails
Bitwa o Gotland
Sailing Factory
#regaty #żeglarstwo #żeglarstwomorskie
„Bitwa o Gotland” ’20 #3i krótko na koniec sezonu.Wszyscy na mecie, Zwycięzca znany, czyli tegoroczna edycja regat przechodzi do historii.Na początku gratulacje dla Kuby Mariańskiego, który dzięki swojej pracy i swoim umiejętnościom żeglarskim wykręcił piękny wynik i zapewne bez oporów da się przynitować do postumentu nagrody głównej BoG.Teraz trochę o tym co i jak się działo na pokładzie Blue Horizon.Zacznę od tego, że miałem wielką ochotę na nagrodę główną, ale kilku innych żeglarzy pożeglowało lepiej ode mnie i cóż pozostanie mi tylko popatrzeć na bitewną blachę przez szybkę, jak w muzeum narodowym.Moje saldo tegorocznej Bitwy nie jest jednak aż tak złe. Nie potrafię powiedzieć co było dla mnie ważniejsze – zwycięstwo, czy ostatni test konfiguracji żaglowej z jaką chcę wystartować w Ostarze. Jedno i drugie bardzo ważne i jedno i drugie się nie wykluczało. Nie można mieć jednak wszystkiego.Na północnym Atlantyku silnych wiatrów zazwyczaj nie brakuje, dlatego po konsultacjach w @oceansails oraz z kilkoma doświadczonymi żeglarzami, wykastrowałem trochę powierzchnię nowych żagli i pod nimi wystartowałem w tegorocznej Bitwie. Pierwsza doba żeglugi potwierdziła to, że redukcja powierzchni foka i grota przy wietrze o podstawie 18 kts+, jest właściwa. Przy 20 węzłach wiatru refowanie grota nie było jeszcze konieczne, a moje „problemy” przy tym wietrze ograniczyły się do szukania odpowiedzi na pytanie czy zalać kawę sypaną, czy rozpuszczalną. No dobra, było jeszcze coś, co czasami mnie podrywało – zderzenia z falami. Złośliwa, krótka bałtycka fala co jakiś czas znienacka wystawiała swoją pierś przed dziób rozpędzonej Delphii i źle na tym wychodziła. Dziób jachtu, uzbrojony dodatkowo w solidną kotwicę z hukiem rozprawiał się ze spienionym grzywaczem, a jego resztki rozpływały się z płaczem po całym pokładzie i kokpicie. Było zaczynać?Jeszcze zanim osiągnąłem szerokość Rozewia, udało się już wyprzedzić kilka łódek i ten marsz na czoło stawki trwał do rana. Jacht Jerzego Matuszczaka Dancing Queen wydawał się poza zasięgiem i powoli się tym godziłem, gdy na radiu pojawiła się wiadomość, że Jurek ma techniczne problemy. Zawsze podkreślam, że przy uprawianiu żeglarstwa morskiego potrzebne jest szczęście i jak się okazało Jurek o wszystkim pamiętał, a tylko szczęścia nie zapakował sobie do bakisty. Nie ukrywam, że gdy w nocy mijałem miotającą się na falach DQ zrobiło mi się smutno. Udało mi się nawiązać kontakt z Jurkiem. Powiedział, że próbuje ogarnąć jacht, że mam uważać aby na niego wpłynąć i w końcu, że jacht osłonowy płynie już w jego kierunku. To nie był fajny widok i długo go zapamiętam. Raz światło rufowe, potem na zmianę raz lewa, raz prawa burta DQ i to wszystko z tłem całkiem ciemnej nocy. Dodatkowo znowu te złośliwe bałtyckie fale jakby tańczyły wokół Jurka próbując go jeszcze bardziej dobić. Znowu się przeliczyły – Jerzy to twardy materiał.O bliskości Gotlandii zameldował mi roaming. Jeszcze nie widziałem brzegu, a sygnały powiadomień z telefonu wypełniły mesę niczym żetony z automatu w kasynie. Było coś na rzeczy. Razem z sygnałami dotarła do mnie wiadomość, że po pierwszej nocy udało mi się wyskoczyć na pierwszą pozycję. No cóż przyjąłem tę wiadomość z pokorą i radością. :-)Tak jak dobre wiadomości mnie zaczęły zasypywać, tak samo szybko prędkość wiatru zaczęła spadać. To był początek złych wiadomości. Zamiast wbijać wzrok w żagle, szukać ciemniejszej powierzchni wody przed sobą, coraz częściej oglądałem się za siebie. Na horyzoncie najpierw jeden, potem kolejne, zaczęły pojawiać się białe trójkąciki. Złośliwy AIS zaczął mi podpowiadać, że np. ten centralnie za rufą to BluesinA, a ten trójkącik trochę z prawej burty, to Good Speed. Złośliwości AISa nie ograniczyły się do podawania nazw jachtów mnie doganiających, ale systematycznie podawał mi info, że dystans się zmniejsza. Zmiana foka na nieco większego, żegluga dalej od brzegu trochę pomogły, ale to nie wystarczyło. Do boi zwrotnej udało mi się jeszcze dopłynąć na pierwszej pozycji, ale przewaga nad kolejnymi jachtami była już niewielka.Kolejne dwie doby, to już bardziej emocje, nerwy niż żeglowanie. Zdecydowanie wolę gonić, niż być gonionym. Oddech konkurencji za rufą ogranicza ilość snu, ale tak da radę tylko przez kilka godzin. Kładę się na kolejną drzemkę i budzi mnie łopot foka zamiast dzwonek budzika. Wiatr odkręcił, jacht prawie stanął w miejscu, a po wyjściu na pokład zorientowałem się, że mam obstawę. Z jednej strony BluesinA, z drugiej Good Speed. Tak szybko mnie doszli? Nie wierzę! No tak, ale gdy ja sobie pospałem, Piotr i Witek ciężko żeglowali i mnie doszli. To nie koniec nie najlepszych wiadomości. Okazało się, że ustawiony na 20 minut budzik mnie nie obudził i w tej sesji pospałem prawie godzinę. Niby szczegół, ale przy żeglowaniu jednoosobowym, to całkiem poważna sprawa jest. Później znalazłem przyczynę. Telefon w swojej sztucznej inteligencji, sprawdzając pozycję geograficzną przestawił się na czas rosyjski (do granicy nie był już tak daleko) i tym sposobem ustawiony alarm miał się odezwać za 23 godziny, ileś tam minut.Kolejne godziny to halsówka pod słaby wiatr i rozkołysany Bałtyk. Przeglądam w swojej głowie całą znaną biblioteczkę książek z trymu żagli i nic, co może mi zwiększyć prędkość nie znajduję. Z poziomu trymu żagli wchodzę na kolejny, wyższy, nie opisany naukowo. Ściskam pośladki, marszczę czoło, luzuję, dobieram już wszystko co możliwe i niestety, nic nie pomaga.Wpływam na Zatokę i na ploterze widzę kolejnych dwóch wilków z watahy. Rysiu na Konsalu i Zenek na Oceannie mijają Hel z całkiem przyzwoitymi prędkościami. Bronię resztki swojej żeglarskiej godności i nie daję się wyprzedzić przed metą.Na Górki wpływam już po zmroku. Mrugające latarki na plaży i później jedno z moich ulubionych nagrań, witają mnie już w okolicy portu regat. Oślepiające światło z pomostu utrudnia mi ocenę odległości do nabrzeża, na którym zauważam cicho stojącą grupkę osób. Jeszcze by tego brakowało, abym w keję przywalił. Jakoś się udało i jej nie zdemolowałem. Okazuje się, że grupka nie taka mała i bardzo miło mnie przywitała. Marek z Andrzejem odbierają liny i pomagają zacumować. Nie wiem jak się zachować. Trochę oślepiony i oszołomiony jestem. Dużo uścisków, miśków, jakieś butelki z trunkiem pod ciśnieniem i chyba jednak radość, zadowolenie.Atmosfera w marinie jak zawsze radosna, szczęśliwa, przyjazna. Każdy kolejny wracający uczestnik witany godnie i z dopracowaną atencją. Tu przechodzę płynnie do kilku zdań o machinie organizacyjnej całych regat. To grupa bardzo zaangażowanych i doskonale dobranych osób. Wielkie słowa uznania i wdzięczności należą się im wszystkim. Zespół organizacyjny Bitwy o Gotland wyniósł tę imprezę na bardzo wysoki poziom, który skutkuje tym, ze te regaty można śmiało nazywać kultowymi i jednymi z bardziej znanych w naszym kraju.Teraz jeszcze kilka podziękowań i dla wytrwałych w tej lekturze, trochę refleksji.Dziękuję Wydziałowi Promocji Miasta Gdańsk za współpracę i wsparcie. Jestem cholernie dumny i szczęśliwy, że mogę mieć herb na grocie i burtach jachtu. Gdańsk, to wspaniałe, wyjątkowe i moje ukochane miasto.Dziękuję Violletcie i Stanisławowi Sawko, właścicielom żaglowni Ocean Sails za rady i uszycie żagli, na których pofrunę w przyszłym roku przez Atlantyk.Tomkowi Jankowskiemu z firmy Eljacht, który wyrywa czas w ogarnianiu biznesu i wpada na pokład Blue Horizona i pomaga postawić do pionu całą elektronikę jachtową.Ekipie z Sailing Factory, która z mojej długiej listy rzeczy do zrobienia przed regatami, skutecznie i po kolei odhaczała kolejne pozycje.Mojej załodze z Polled Sailing Team, która w charakterystycznej dla siebie formie, motywowała i dopingowała mnie skutecznie przez cały czas trwania regat.Moi bliższym i dalszym znajomym. Moim przyjaciołom i tym, których znam tylko z przestrzeni wirtualnej. Dziękuję Wam za dużo pozytywnej energii, życzeń i doping. To wartość nie do przeceniania.Mojej rodzinie, za wsparcie, cierpliwość i akceptację moich żeglarskich pomysłów.Bez Was wszystkich, których wymieniłem precyzyjnie lub ogólniej, takie żeglowanie nie mogłoby się zadziać, a z pewnością nie miałoby sensu.Z siedmiu bitew, w których startowałem, to piąta ukończona. To podobno też sukces, ale dla mnie to szczerze mówiąc małe pocieszenie. Apetyt, ambicje zdecydowanie wyprzedziły rzeczywistość i moje możliwości. Zupełnej porażki też nie odczuwam, szczególnie gdy przypomnę sobie, że celem tego startu był ostatni test przed Ostarem. To sprawdzenie było konieczne i owocne. Kilka nowych drobiazgów do przygotowania się pojawiło. Bez tego testu raczej bym ich nie przewidział.Już prawie wyspany, w czwartek rano „odbieram” Blue Horizona z mariny regat i w silnym wietrze odbijam od kei. Patrzę na jacht, on na patrzy na mnie i wzdychamy – czy nie mogło tak powiać do końca regat?Te regaty zakończyły kolejny sezon Blue Horizona, który w ciągu ostatnich 11 miesięcy znowu opłynął Europę. Przez pokład przewinęła się spora grupa wyjątkowych ludzi. Żeglarek i żeglarzy ciekawych przygody i świata. Kilkadziesiąt tysięcy mil dopisane do logu jachtu, setki wacht, dziesiątki nigdy nie nudzących się wschodów i zachodów słońca. Wiele portów, marin, zatoczek i przylądków. Ten rozdział zamykamy, ale książki nie kończymy. Blue Horizon trafił do naszego SPA i za dwa tygodnie znowu odda cumy i skieruje swój dziób w główki portu i dalej za horyzont. Blue horyzont.Szacun dla Tych, którzy dotrwali do końca moich wywodów.@gdanskMiasto Gdańsk#gdansk #ilovegdnSailing FactoryPolled Sailing TeamRaymarineEljacht – Elektronika i Elektrotechnika JachtowaOceanSailsBitwa o GotlandSailing Factory#regaty #żeglarstwo #żeglarstwomorskie
Opublikowany przez Jacka Chabowskiego Czwartek, 17 września 2020
Ostar 2020 / s/y Blue HORIZON – Cz. 4 Epilog? Nie! Pauza.
Ostar 2020 / s/y Blue HORIZON – Cz. 4 Epilog? Nie! Pauza.
Ostar 2020 / s/y Blue HORIZON – Cz. 4 Epilog? Nie! Pauza.#ostar #ostar2020 #żeglarstwomorskie #regaty #delphia #ocean #atlantyk #rejsyżeglarskie
Opublikowany przez Sailing Factory Poniedziałek, 16 marca 2020
Ostar 2020 / s/y Blue HORIZON – Cz. 3 Trochę o bezpieczeństwie
Ostar 2020 / s/y Blue HORIZON – Cz. 3 Trochę o bezpieczeństwie
Ostar 2020 / s/y Blue HORIZON – Cz. 3 Trochę o bezpieczeństwie#ostar #ostar2020 #żeglarstwo #żeglarstwomorskie #delphia #ocean #atlantyk #rejsyżeglarskie #regaty
Opublikowany przez Sailing Factory Sobota, 14 marca 2020
Regaty Ostar 2020 / Blue HORIZON – Cz. 2 Jacht
Regaty Ostar 2020 / Blue HORIZON – Cz. 2 Jacht
Opublikowany przez Sailing Factory Piątek, 6 marca 2020
Ostar 2020 / s/y Blue HORIZON – Cz. 1 Wprowadzenie
Ostar 2020 / s/y Blue HORIZON – Cz.1 Wprowadzenie
Ostar 2020 / s/y Blue HORIZON – Cz. 1 Wprowadzenie
Opublikowany przez Sailing Factory Czwartek, 27 lutego 2020